Dlaczego najbardziej magicznym sposobem zobaczenia greckiej wyspy jest bieganie na szczyt

Dlaczego najbardziej magicznym sposobem zobaczenia greckiej wyspy jest bieganie na szczyt

Jackie i ja pobiegliśmy do portu jasnego i wcześnie następnego dnia, aby spotkać Stavrosa wraz z jego korzystającym ze szlaku przyjaciela, i odeszliśmy. Po przekroczeniu naszej zwykłej odległości (około pięciu lub sześciu mil), pochylenie stawało się bardziej strome i bardziej strome, ale z każdym coraz bardziej trudnym krokiem widoki stały się jeszcze bardziej spektakularne. Moje ciało płonęło, ale nie zwracałem uwagi na płonące nogi tak, jak zrobiłbym, powiedzmy, klasę Barry'ego. Sceniczny czynnik najpiękniejszego miejsca, w którym kiedykolwiek patrzyłem na mnie o wiele bardziej niż jakikolwiek proszek przed treningiem lub krzycząc instruktor fitness.

Krótko po obserwacji jednorożca (pozwól mi po prostu w to uwierzyć, dobrze!), natknęliśmy się na starożytny klasztor, siedzący na samej górze góry, gdzie najwyraźniej nikt nie mógł do niego dotrzeć. (Mam na myśli, ile osób jedzie codziennie na 10-kilometrową biegi pod górę?). Stavros zapukał do drzwi, ponieważ… dlaczego nie? Ku mojemu zdziwieniu skrzypnęło się i wyskakowała starsza kobieta. Ona i Stavros wymienili kilka zdań w języku greckim, a zanim się zorientowałem, zapraszała nas wszystkich, aby zobaczyć wnętrze kaplicy.

Kobieta poprowadziła mnie i Jackie na zewnątrz, obok dziedzińca na świeżym powietrzu i do prawdziwej kaplicy, która natychmiast zabrała mi dech w piersiach. Kiedy podniosłem wzrok, zobaczyłem sufit pokryty złotymi murali. Była mała, kamienna fontanna wodna wypełniona wodą święconą delikatnie z kranu z premierą kwiatową. Właściwie się uszczypnąłem.

Dla mnie był to niesamowity wyczyn sprawności i siły, ale bardziej satysfakcjonujące było to, że czułem się, jakbym naprawdę widziałem Grecję.

Kiedy opuściliśmy klasztor, powitał nas widok ze szczytu góry, a potem świadomość, że mieliśmy cały drugi etap naszej podróży: w dół, a tym razem była to tył bardziej zdradzieckie, skaliste i śliskie niż z przodu. Mimo to poruszyłem się szybko, oddychanie wzdycha z ulgą, że część pochyłości była kompletna. Zasadniczo przekształciłem się w kozę górską i dostałem. To. zrobione.

Kilka godzin później dotarliśmy do portu, dysząc i pocąc się, ale kołyszeliśmy największe uśmiechy, jakie nasze twarze kiedykolwiek znały. Czułem się podekscytowany przez 10 mil, które do tej pory dotrzymaliśmy najdłuższego biegu. Dla mnie był to niesamowity wyczyn sprawności i siły, ale bardziej satysfakcjonujące było to, że czułem się, jakbym naprawdę widziałem Grecję. Więc utrzymywałem rutynę (jednak wersja skrócona). Biegnąc przez miasto, ze wszystkimi białymi kamiennymi domami i bezpańskimi kotami, zapoznałem się z bocznymi ulicami, na których ukryte kawiarnie serwowane popołudniowe espresso. Oraz sklepy spożywcze na świeżym powietrzu z rozlewającymi się owocami. I starych sklepów wzywających każdego przechodniów, aby wejść i wypróbować świeżą selekcję ryb. Dorastałem, aby rozpoznać łodzie siedzące przy dokach. Widziałem wszystkie lokalne butiki odzieżowe i sklepy z pamiątkami, gdy biegnąłem obok, właściciele kiwają głowami, gdy pocałem się po mieście.

Najbardziej wyjątkowe było dla mnie to, że mogłem zobaczyć prawdziwy Wyspa Hydra, w tym części, przez które turyści nie wędrują, gdzie lokalni rolnicy kłusują po osłach, aby dostarczyć towary mieszkającym na górze, a może klasztoru na samym szczycie. Muszę to wszystko zobaczyć i za mniej pieniędzy niż, powiedzmy, jeździ na osła (który jest dostępną opcją, przy okazji) lub wycieczkę z przewodnikiem. Zamknąłem się, z szeroko otwartymi oczami, grając w turystę, jednocześnie otrzymując niesamowity trening.

Teraz, za każdym razem, gdy odwiedzam nowe miejsce, wzywam moją taktykę turystyczną, jak. Od tamtej pory uroczyste ulice Charleston w Południowej Karolinie, pagórkowatym zboczu Positano we Włoszech i Boardwalk of Wenece Beach w Kalifornii. Ale nigdy nie zapomnę czasu, kiedy skalowałem Hydra Island w Grecji z moim najlepszym przyjacielem. I zobaczyłem, że jednorożec to robi.

Wymeldować się Ruta de las flores w Salwadorze, gdzie można dosłownie ścigać wodospady. Lub uderz Wyspy Azorów w Portugalii, który jest ubrany w wulkanach.